piątek, 27 listopada 2015

Cudowny świat nattō

Chciałem z góry uprzedzić, że w tym wpisie będę zachwycał się czymś, co dla mnie okazało się wspaniałą, pełną niespodzianek i radości kulinarną przygodą, a co regularnie pojawia się w spisach najbardziej odpychających produktów spożywczych świata.
Mowa oczywiście o nattō.
Zostaliście ostrzeżeni.


Niedawno wspomniałem, że zacząłem odwiedzać pewien japoński supermarket w Amsterdamie (Strona Meidi-Ya na facebooku), a piszę o nim, bo bezpośrednio łączy się z dzisiejszym wpisem.
Chciałem go gorąco polecić choćby z jednego tylko powodu, mimo że bez trudu znalazłbym ich więcej:

Podczas naszej pierwszej wizyty okazało się, że Meidi-ya posiada największy wybór nattō jaki gdziekolwiek widziałem i niemal całe było wtedy objęte promocją. Na efekty nie trzeba było długo czekać (do zdjęcia zaplątało się też parę chińskich produktów).


Teraz należy wam się słowo czy dwa wyjaśnienia. Czym jest nattō? To ziarna fermentowanej fasoli sojowej 
Jest niesamowicie zdrowe, m.in. to najlepsze naturalne źródło witaminy K2.
Zapach kojarzy się odrobinę ze starym serem, smak ma unikalny, a ślisko-lepka konsystencja odstraszyła już niejednego.
Zalicza się je do produktów o smaku nabytym, tzn takim, do którego trzeba się przyzwyczaić, by go docenić. I w zasadzie nic więcej co mógłbym napisać nie przygotuje was lepiej na moc wrażeń, która kryje się w tych niepozornych opakowaniach.

W Polsce nattō jest czasem dostępne w dobrze zaopatrzonych sklepach z żywnością orientalną. Ja trafiłem na nie w galeriach handlowych Krakowa i Warszawy.
W sklepach internetowych jest dostępna wersja suszona, która pewnie jest podobnie zdrowa, ale stanowczo brakuje jej tego unikalnego, niezapomnianego aromatu i konsystencji.



 Nattō dostępne jest w formie zamrożonej, w małych, styropianowych opakowaniach zebranych w paczki od dwóch do czterech sztuk. Każde opakowanie kryje w sobie 40-50g nattō i saszetki z sosami.
Przed podaniem należy je rozmrozić, na przykład zostawiając na noc w lodówce.
Po lewej znajduje się najbardziej chyba popularne w Europie nattō firmy Okame, a po prawej jedno z nowych: shimantogawa od Azuma.


Okame jest naprawdę standardowe: niewielkie ziarna i typowe przyprawy: musztarda ze słodkim delikatnym sosem, na bazie sosu sojowego i dashi. Ostra musztarda równoważy się z lekkim sosem i oba dobrze współgrają z mocnym, fermentowanym smakiem nattō.
Shimantogawa na pierwszy rzut oka jest podobne, ale różnica kryje się w sosie - ten jest zrobiony na bazie shiso, czyli pachnotki zwyczajnej, popularnej w Japonii odmiany mięty. Dzięki temu całość ma niezwykle odświeżający aromat.

Po dodaniu zawartości saszetek do nattō, całość mieszamy.


 Wiele osób za najbardziej odpychające uważa nie zapach, ale właśnie te nitki śluzu, które łączą ze sobą poszczególne ziarna.


I tak oto skromne śniadanie dla dwóch osób gotowe :)



Smacznego?

Ja na pewno do tematu wrócę, bo jest daleki od wyczerpania. Mam nadzieję, że będziecie mi towarzyszyć.
J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz